Janusz Płoński kolejnym prezydentem Polski? Dlaczego nie? Owszem! Autor książki „Kandydat na prezydenta” to znana ikona kultury i dziennikarstwa, pisarz, scenarzysta, publicysta, prezenter telewizyjny, ale także humorysta, uwodziciel, degustator mocnych trunków, filantrop własnej osobowości, koneser kobiecych „zalet”. Przebywając w szpitalu psychiatrycznym stworzył fundamenty idealnego ustroju polityczno-gospodarczo-społecznego.
„Kandydat na prezydenta” – Janusz Płoński
Jednym słowem Janusz Płoński to fenomen naszych czasów. Jak sam o sobie pisze we wstępie do książki: „Nie omijam spraw osobistych, uczuciowych, pozwalam przyszłym wyborcom zajrzeć w głąb mojego serca, do mojej sypialni i nie tylko. Nie przemilczam doświadczeń drastycznych, i – gdyby był to obyczaj przyjęty – niektóre rozdziały chętnie opatrzyłbym klauzulą „dozwolone od 18 lat”. O człowieku najwięcej mówią jego czyny, w broszurze zawarłem więc parę dzieł, które na przestrzeni lat z rozmaitych pobudek popełniłem. Stanowią one spory kawałek mnie i na pewno pozwolą Czytelnikom na pełniejszą ocenę mojej przydatności na najpoważniejsze w państwie stanowisko. Muszę jeszcze dodać, że jestem człowiekiem bardzo nieporządnym. Bałagan jest moim żywiołem. Próbuję to ukryć ułożeniem rozdziałów w kolejności alfabetycznej. Ale z pewnością bystry czytelnik nie da się na to nabrać”.
Książka do kupienia na stronie – http://tylkorelaks.pl/22-kandydat-na-prezydenta-978837900380.html
Jako prezydent PPPP, Janusz Płoński idzie krok dalej – chce zostać prezydentem RP. W swojej książce „Kandydat na prezydenta” przywołuje dziesiątki epizodów ze swojego osobistego i zawodowego życia, które czynią go oczywistym potencjalnym kandydatem na najwyższy urząd w Polsce. Jako pisarz i scenarzysta współpracował z elitą polskiej kultury, z których wymienić choćby Stanisława Leca, Jerzego Skolimowskiego, Marka Piwowskiego, Stanisława Bareję, Romana Polańskiego, Agnieszkę Holland, Sławomira Mrożka i wielu innych. Jako dziennikarz prasowy i telewizyjny zgromadził pojemne doświadczenie medialne i praktyczną wiedzę o działaniu politycznego rynku. Jako człowiek autentyczny i sumienny, choć rozrywkowy, posiadł predyspozycje do otwartego kontaktu z wyborcami.
A oto fantastyczna próbka jego poglądów ustrojowych: „Pójdę tym tokiem rozumowania i zapytam: jak sobie poradzić z korupcją, ciemnymi zakulisowymi interesami, tzw. kapitalizmem politycznym? Zalegalizujmy je. Stwórzmy system, który odda ster rządów wielkiemu kapitałowi, powołajmy do życia parlament, w którym nie będą zasiadali figuranci, czyli tak zwani przedstawiciele narodu, lecz reprezentanci tych, którzy faktycznie mają władzę, ponieważ dysponują kapitałem. Partie polityczne nie będą już potrzebne, choć można sobie wyobrazić ich dalsze istnienie w postaci kółek zainteresowań czy stowarzyszeń, podobnych do istniejących stowarzyszeń miłośników psów nierasowych, literatury science-fiction i hulla-hoop. Niech w nowym parlamencie zasiądzie setka menadżerów reprezentujących wiodące dziedziny gospodarki jak energetyka, przemysł farmaceutyczny i służba zdrowia, przemysł spożywczy, budownictwo… fachowcy z całą pewnością będą umieli stworzyć listę obejmującą całą gospodarkę. Niech setka wybrańców przyjrzy się naszej gospodarce bez politycznych obciążeń i ograniczeń i zaproponuje racjonalne rozwiązania nie tylko najbardziej palących problemów, ale także tych o charakterze chronicznym.”